- Gdzie mi lecisz? - Męski głos obcego był ciepły i melodyjny, zaś dla królowej dosyć znajomy - ale skąd? Elsa wyczuła, że postać próbuje rozluźnić atmosferę obracając katastrofę w żart. Jednak królowej ścisnęło się gardło i stali tak przytuleni w ciszy.
- Czemu płaczesz? - Chłopak chyba nie czuł powagi sytuacji. Elsa przypomniała sobie słowa taty, by nie dała wygrać łzom i emocjom, więc cichym, słabym głosem odpowiedziała.
- Mogłam zginąć, wpaść w przepaść...
- Ale żyjesz. Wszystko w porządku, po co masz płakać? - Nieznajomy wydawał się jakby aniołem stróżem. Jego obecność uspokajała Elsę. Czuła się bezpieczna.
- Tak w ogóle, co taka piękna dziewczyna jak ty robi w takim mroźnym miejscu?
- Chciałam kogoś spotkać... Wiesz może, gdzie znajdę Jacka Mroza?
Odpowiedział jej wesoły, ciepły śmiech. Nie był on szydzeniem z pytania, ale dziecinnym rozbawieniem.
- Tak się składa, że to ja. - Elsa dopiero sobie uświadomiła, iż przytula się do Jacka. Odskoczyła od niego jak oparzona. Teraz jak stała od niego na odległości jednego metra, mogła ocenić jego wygląd. Był wyższy od niej o pół głowy, miał śnieżnobiałe włosy, srebrne oczy, granatową bluzę przyozdobianą małymi śnieżynkami, ciemnobrązowe spodnie i bose nogi. Uśmiechnął się do niej promiennie. Jego zęby lśniły nieskazitelną bielą oraz czuć było od niego zapach mięty.
- Masz śliczne oczy. - Jack zaśmiał się cichutko, widząc rumianą twarz dziewczyny. - Zdradzisz mi swe imię, o białowłosa damo?
- J-ja jestem Elsa. - Była królowa Arendelle czuła się onieśmielona towarzystwem tak przystojnego mężczyzny.
- Ta Elsa? Elsa z Arendelle? - Jack oparł się na swojej lasce i spojrzał jej głęboko w oczy. - Wyrosłaś.
- Skąd mnie znasz?... - Elsa dziwnie się poczuła. Rzeczywiście, teraz jak na niego patrzy, czuje że go zna, jednak nie mogła sobie przypomnieć skąd.
- Minęło piętnaście lat odkąd się ostatnio widzieliśmy. Możesz nie pamiętać. - Elsa spojrzała mu ze zdziwieniem w oczy. - Elsi.
Kiedy wypowiedział to słowo, jak na zawołanie przybiegły wspomnienia do głowy Elsy. Nocami prowadziła rozmowy ze starszym od siebie chłopakiem we wczesnym dzieciństwie, a potem, kiedy rodzice ją przenieśli do osobnego pomieszczenia przestała wierzyć w Mroza. Jack żartobliwie nazywał ją swoją Królową Elsi.
- Jack! - Elsa ze łzami szczęścia spojrzała na chłopaka. - Czemu ciebie nie było, gdy miałam najgorszy okres w dzieciństwie?
Jack zmrużył oczy i spojrzał na nią smutno. To on ją nauczył opanowywać władzę lodem i śniegiem, a kiedy rodzice odłączyli dziewczynę od świata, opanowały Elsę emocje. Często płakała, przez co nie potrafiła zapanować nad mocą.
- Przepraszam... Musiałem pokonać Mroka, uratować resztę strażników i utrzymać wiarę Jimmy'ego... Przychodziłem potem do ciebie, ale przestałaś we mnie wierzyć i byłem dla ciebie niewidzialny...
Elsa miała ochotę przytulić się do chłopaka, lecz nie wiedziała jak Mróz na to zareaguje. Jack natychmiast wyczuł pragnienie dziewczyny, podszedł do niej i mocno przytulił. Elsie serce zaczęło przyspieszać, czuła miłe ciepło w środku. Liczyły się dla niej tylko te śnieżnobiałe, miękkie włosy, w które wplotła ręce i miętowy oddech, który padał na jej twarz. W pewnym momencie Jack się odezwał.
- Jeszcze raz przepraszam... - Po czym pocałował ją w czoło. Pod Elsą ugięły się kolana. "Boże, a co jeśli Ania miała rację?" Stali wtuleni w siebie przez dobre kilka minut. Jack delikatnie ją puścił i stanął wyprostowany. - To gdzie idziemy?
Elsa przypomniała sobie, gdzie zamierzała pójść, zanim Rosalia uciekła. Zrobiła obrót i wskazała błękitny punkt.
- O tam.
Jack w ułamku sekundy złapał ją na ręce i skoczył w stronę pałacyku. To nie był zwykły skok. Mróz słynął ze swoich niesamowicie długich skoków. Wylądowali tuż przed drzwiami lodowej fortecy.
- Jak to zrobiłeś? Panujesz nad wiatrem? - Elsa nadal była wtulona w chłopaka. Nie bała się jak z nim "leciała", ale tworzyła pozory przerażonej, by móc się do niego przytulać.
- Głupie bajki, nie panuję nad wiatrem. Rozmawiam z nim, a wiatr często mi pomaga. - Jack spojrzał na Elsę, która nadal była na jego ramionach, a potem podniósł głowę. - No, no. Ładny pałacyk. Sama go zrobiłaś?
- Samo jakoś tak mi wyszło. - Elsa zarumieniła się. Lubiła kiedy Jack prawił jej komplementy. - Zapraszam!
Oboje wybuchnęli śmiechem. Chłopak wniósł na rękach dziewczynę do środka nucąc pod nosem jakiś utwór. Elsa nijak nie mogła wychwycić poszczególnych słów. Jack nagle stanął jak wryty, a kiedy dziewczyna zobaczyła co się stało, zaśmiała się głośno.
~~~~~~~
Dedykuje ten rozdział dla mojej kochanej komentatorki Elizabeth, którą ciągle zapominam powiadomić o notkach. Miłych wakacji wszystkim życzę! :D
~ Niedobra kobieta.
Napisałam, już jeden komentarz, ale chyba coś poszło nie tak, więc piszę drugi, a co mi tam.
OdpowiedzUsuńPo pierwsze dziękuję za dedykację, poczułam się zaszczycona a moje ego nie mieści się teraz w moim pokoju.
Ja nie przeczytałam jednak teraz tego rozdziału, ja go połknęłam, zeżarłam, nie zjadłam, zeżarłam, jak mój kot Garfield kiełbasę, a uwierzcie mi na słowo to imię idealnie do niego pasuję.
Twój blog jest, genialny, niesamowity, uroczy, wspaniały, łapiący za serce, i tak dalej i tak dalej....
Tylko nie waż się na laurach mi tu spocząć, bo cię znajdę!
Niech wena zawsze Ci sprzyja.
Miłej reszty dnia życzę.
ps. Dodałam twój blog na moim blogu do listy blogów, które czytam, więc wiem dokładnie, kiedy coś dodajesz( Dużo tych blogów w zdaniu, które jest w komentarzu na blogu) Dora już się nie wydurniam. Dobra Robota, a że zabłysnę napiszę jeszcze po angielsku Good Job! :p Mam nadzieję, że... (miałam na coś nadzieję, ale wątek w mojej głowię się urwał, więc chwilę pogłówkowałam...) dalej będziesz pisać takie świetne notki. ( O koniec. )
Ojoj! Nie wiedziałam, że aż tak Ci się podoba! Najbardziej mi się podoba moment w komentarzu kiedy napisałaś o "pożarciu" rozdziału - banan na całej twarzy :D MASZ KOTA! Już Cię lubię. "Twój blog jest, genialny, niesamowity, uroczy, wspaniały, łapiący za serce, i tak dalej i tak dalej...." - uhuhu Elizabeth mnie docenia! *radość* A z Twoim ego popracujemy. Wyburzymy u Ciebie ścianki w pokoju i jakoś się zmieści :) Bardzo mnie fascynuje Twój komentarz ^^ Czytam go chyba 5 raz i nie mogę się nasycić. Właśnie! Mam złą/dobrą wiadomość: Nareszcie wyjeżdżam! 12 lipca na tydzień nad morze :D Nie ma tam internetu (OH NO) więc nie oczekujcie wtedy notek ;) Od 12 do 19 (?) lipca będę szukać weny nad wodą :D Miłych wakacji i pozdrawiam UKOCHANĄ Komentatorkę Elizabeth <3
OdpowiedzUsuńOMG!!! Naprawdę świetne rozdział.
OdpowiedzUsuńDziękuje! Ps. Czekam na kolejne rozdziały u ciebie na blogu, Klaudio ;D
UsuńNie lubię, jak za szybko są "takie" sytuacje, ale... Podoba mi się bardzo, piszesz tak lekko i przyjemnie. Przeczytałam powyższe komantarze - o, kotki! Ja mam dwa. :3
OdpowiedzUsuńCześć. :) Może i zawsze czepiam się szczegółów takich jak; brak opsiów, szybka akcja, ale u Ciebie mi to nie przeszkadza. Wcale a wcale. Cieszem mordkę, gdy się przytulają itp, itd. :D Skoro już się dzielimy informacjami zoologicznymi to ja mam trzy koty. Buhhaha :D Czekam z niecierpliwością na next. :> Pozdrawiam,
OdpowiedzUsuńimaginary
Na nexta sobie poczekacie drogie czytelniczki i czytelnicy (o ile tacy sa). Mam baaardzo stary telefon i w pole notki nie moge nic wkleic... ladowarka od komputerka nie laduje dzięki czemu kompek jest rozladowany i martwy :) nie mam dostepu do komputerów a jak juz to rzadko. Poczekacie chwilę? :/ (*chwila - kilka dni ...)
Usuń