czwartek, 10 lipca 2014

Rozdział czwarty

ROZDZIAŁ CZWARTY
Przed nimi znajdował się śnieżny potwór, który paradował po całym pałacu w pięknym, złotym diademie. Ten sam diadem dostała Elsa podczas koronacji i wyrzuciła podczas budowy lodowego zamku.
- Co to ma być?! - Jack nie mógł się napatrzeć na potwora.
- To jest moja ochrona. Wyczarowałam go, kiedy chciałam, żeby Ania z Kristoff'em mnie zostawili samą... - Elsa spojrzała smutno na istotę. Przyszły do niej wspomnienia. Moment, kiedy uderzyła Anię lodem prosto w serce. Z błękitnego oka Elsy wpłynęła łza.
- Ją ciebie nie zostawię. Nigdy. - Jack wytarł policzek dziewczyny i ją pocałował w mokry od łzy policzek. Elsa czuła na policzku żar, pragnęła, by nigdy nie przestał jej całować. W końcu Jack zrozumiał co się dzieje. To nie była ta sama Elsi, jak ta w dzieciństwie. Obecna Elsa zrozumiała co znaczy prawdziwa miłość i czym dokładnie jest uczucie jakim obdarzała chłopaka. W końcu i sam Mróz poczuł zakochanie bijące od dziewczyny, zapragnął z nią być już na zawsze. Powstrzymał napływające rumieńce, postawił dziewczynę na lodowej podłodze, sam zaś oddalił się nieco. Zawiedzioną dziewczynę przeszył dreszcz.
- Zimno ci? - Pytanie Jacka zabrzmiało bardziej jak stwierdzenie. Szybko zdjął bluzę, po czym szybko założył ją na zaskoczoną dziewczynę. Elsa czuła się wniebowzięta. Poczuła na sobie słodki zapach Mroza. Spojrzała na chłopaka i zobaczyła, iż ma on na sobie tylko T-shirt z wielką śnieżynką.
- A tobie teraz nie jest zimno? - Elsa dopiero po tym jak powiedziała to zdanie, pomyślała jaka jest głupia. Władca lodu, śniegu; jak może mu być zimno?
- Niepotrzebnie się mną przejmujesz. Wiesz, nie chce się narzucać czy coś, ale czuje się trochę zmęczony. Masz tu jakieś wolne komnaty? - Jack spojrzał na Elsę z nadzieją, że nie uraził jej tym pytaniem. W końcu to właścicielka powinna zapropnować nocleg.
- Oczywiście! Już cię prowadzę. - Dziewczyna szybko zaprowadziła Mroza na górę, po czym wskazała mu pokój, znajdujący się na prawo od jej komnaty. Jack otworzył drzwi i zobaczył jasnoniebieski pokój, w którym znajdowała się szafa, łóżko, komoda, szafka nocna, lampki oraz mnóstwo okien. Wszystko było ślicznie oszronione w błękitno-białe wzorki. Za ogromnymi, przezroczystymi drzwiami był umieszczony balkon.
- O wszystkim pomyślałaś - zawołał wesoło Jack wychodząc z Elsą na balkon. Zamknął ze nią drzwi, czym zaskoczył dziewczynę. - Jesteś niesamowita.
Elsa cała się zaczerwieniła. Nie przewidziała tego co uczyni Jack. Chłopak podszedł do niej tak blisko, że styknęli się klatkami piersiowymi. Elsa czuła przyspieszone bicie serce Jacka. "A może to moje serce? Nieważne." Chłopak nachylił się nad nią, delikatnie ujął jej rękę czując bijące od dziewczyny ciepło. Pod wpływem emocji ręką Elsy pokrywała delikatną skórę ręki Jacka szronem. Mróz nie przejmował się tym, wiec postanowił utrzymać kontakt wzrokowy z byłą królową, by ta z koleji się nie speszyła przez swój dar. Nachylił się nad Elsą i wyszeptał jej do ucha dwa słowa.
- Kocham cię.
Położył swoje usta na jej ustach pomalowanych śliwkową szminką. Serce Jacka podskoczyło do gardła, a Elsy zaczęło bić tak mocno, jakby chciało się wydostać z piersi. Chłopak złapał ją w talii, a ona wplotła jedną rękę w jego śliczne włosy, natomiast drugą złapała się jego szyi.
- Ja ciebie też Jack. - Elsa odpowiedziała mu jakby ostatnim tchem, po czym od nowa zatopiła się w jego magicznych ustach.
***
Elsa obudziła się w swoim łóżku. Była ubrana w swoją sukienkę, a na niej miała bluzę Jacka, zaś sam Jack siedział na brzegu jej łóżka i przeczesywał białe włosy Elsy ręką.
- Co tu robisz? - Elsa zamruczała cichutko i spojrzała mu głęboko w oczy. "Rany, jakie są piękne, te jego srebrne oczy!"
- Właśnie przyszedłem cię obudzić Królowo. - Dziewczyna wtuliła się w jego rękę. - Ania do ciebie przyszła.
Elsa usiadła na łóżku jakby coś ją ugryzło i spojrzała na Jacka zdziwionym wzrokiem.
- Co Ania tu robi? - Dziewczyna szybko zrzuciła z siebie bluzę, czym bardziej potargała swoje włosy. Zbiegła po schodach na dół i zobaczyła roześmianą Ankę.
- Co ty taka potargana? - Ania przytuliła Elsę na powitanie i wyjaśniła powód swojego przyjazdu. - Rosalia wróciła do zamku galopem. Była przestraszona, potargana, a w sierści miała dziwny, czarny pył. Przeraziłam się i postanowiłam cię szukać.
- Czarny py... - Elsa nie miała pojęcia czym mogłaby być owa substancja, więc chciała się o nią dopytać, lecz jej pytanie przerwała wypowiedź Mroza.
- Anka, chcesz może śniadanie? - Jack wychylił się przez poręcz schodów już w swojej bluzie.
- Jeśli nie sprawi ci to kłopotu... Chętnie! - Anna uśmiechnęła się do białowłosego chłopaka.
- W takim razie zapraszam obie damy do jadalni za piętnaście minut na posiłek! - Mróz pobiegł na górę, a raczej poleciał zostawiając za sobą ślad z małych śnieżynek.
- Elso? - Anna spojrzała niepewnie na siostrę.
- Mhm? - Elsa uśmiechnęła się marzycielsko do Anki.
- Skąd Jack mnie zna?
Białowłosa wybuchła perlistym śmiechem, po czym rzuciła w stronę Anny. - Chodź, opowiem ci.
***
- Babeczki! - Ania wbiegła do jadalni z entuzjazmem pięciolatka. Uwielbiała czekoladowe muffiny.
- Mam jeszcze kakao! - Jack uwielbiał patrzeć na uśmiechnięte osoby - dorośli cz dzieci, nieważne. Podszedł z tacą do stołu, rozdał kubki z ciepłym napojem, a następnie podbiegł w stronę Elsy, odsunął jej krzesło, pomógł jej usiąść i pocałował ją w policzek.
- Widzę, że sobie radzicie. Po śniadaniu wracam do Arendelle. - Anna z małym rozbawieniem spojrzała na "śnieżną parę".
~~~~~~~~~~
Przepraszam was, ale się pomyliłam :( Wyjeżdżam nie na tydzień, lecz 2 tygodnie. Wrócę po 26 lipca, a kolejny rozdział, który według mnie nie wyszedł jak powinien wpada w wasze łapki. Miłego wypoczynku! :D

czwartek, 3 lipca 2014

Rozdział trzeci

- Gdzie mi lecisz? - Męski głos obcego był ciepły i melodyjny, zaś dla królowej dosyć znajomy - ale skąd? Elsa wyczuła, że postać próbuje rozluźnić atmosferę obracając katastrofę w żart. Jednak królowej ścisnęło się gardło i stali tak przytuleni w ciszy.
- Czemu płaczesz? - Chłopak chyba nie czuł powagi sytuacji. Elsa przypomniała sobie słowa taty, by nie dała wygrać łzom i emocjom, więc cichym, słabym głosem odpowiedziała.
- Mogłam zginąć, wpaść w przepaść...
- Ale żyjesz. Wszystko w porządku, po co masz płakać? - Nieznajomy wydawał się jakby aniołem stróżem. Jego obecność uspokajała Elsę. Czuła się bezpieczna.
- Tak w ogóle, co taka piękna dziewczyna jak ty robi w takim mroźnym miejscu?
- Chciałam kogoś spotkać... Wiesz może, gdzie znajdę Jacka Mroza?
Odpowiedział jej wesoły, ciepły śmiech. Nie był on szydzeniem z pytania, ale dziecinnym rozbawieniem.
- Tak się składa, że to ja. - Elsa dopiero sobie uświadomiła, iż przytula się do Jacka. Odskoczyła od niego jak oparzona. Teraz jak stała od niego na odległości jednego metra, mogła ocenić jego wygląd. Był wyższy od niej o pół głowy, miał śnieżnobiałe włosy, srebrne oczy, granatową bluzę przyozdobianą małymi śnieżynkami, ciemnobrązowe spodnie i bose nogi. Uśmiechnął się do niej promiennie. Jego zęby lśniły nieskazitelną bielą oraz czuć było od niego zapach mięty.
- Masz śliczne oczy. - Jack zaśmiał się cichutko, widząc rumianą twarz dziewczyny. - Zdradzisz mi swe imię, o białowłosa damo?
- J-ja jestem Elsa. - Była królowa Arendelle czuła się onieśmielona towarzystwem tak przystojnego mężczyzny.
- Ta Elsa? Elsa z Arendelle? - Jack oparł się na swojej lasce i spojrzał jej głęboko w oczy. - Wyrosłaś.
- Skąd mnie znasz?... - Elsa dziwnie się poczuła. Rzeczywiście, teraz jak na niego patrzy, czuje że go zna, jednak nie mogła sobie przypomnieć skąd.
- Minęło piętnaście lat odkąd się ostatnio widzieliśmy. Możesz nie pamiętać. - Elsa spojrzała mu ze zdziwieniem w oczy. - Elsi.
Kiedy wypowiedział to słowo, jak na zawołanie przybiegły wspomnienia do głowy Elsy. Nocami prowadziła rozmowy ze starszym od siebie chłopakiem we wczesnym dzieciństwie, a potem, kiedy rodzice ją przenieśli do osobnego pomieszczenia przestała wierzyć w Mroza. Jack żartobliwie nazywał ją swoją Królową Elsi.
- Jack! - Elsa ze łzami szczęścia spojrzała na chłopaka. - Czemu ciebie nie było, gdy miałam najgorszy okres w dzieciństwie?
Jack zmrużył oczy i spojrzał na nią smutno. To on ją nauczył opanowywać władzę lodem i śniegiem, a kiedy rodzice odłączyli dziewczynę od świata, opanowały Elsę emocje. Często płakała, przez co nie potrafiła zapanować nad mocą.
- Przepraszam... Musiałem pokonać Mroka, uratować resztę strażników i utrzymać wiarę Jimmy'ego... Przychodziłem potem do ciebie, ale przestałaś we mnie wierzyć i byłem dla ciebie niewidzialny...
Elsa miała ochotę przytulić się do chłopaka, lecz nie wiedziała jak Mróz na to zareaguje. Jack natychmiast wyczuł pragnienie dziewczyny, podszedł do niej i mocno przytulił. Elsie serce zaczęło przyspieszać, czuła miłe ciepło w środku. Liczyły się dla niej tylko te śnieżnobiałe, miękkie włosy, w które wplotła ręce i miętowy oddech, który padał na jej twarz. W pewnym momencie Jack się odezwał.
- Jeszcze raz przepraszam... - Po czym pocałował ją w czoło. Pod Elsą ugięły się kolana. "Boże, a co jeśli Ania miała rację?" Stali wtuleni w siebie przez dobre kilka minut. Jack delikatnie ją puścił i stanął wyprostowany. - To gdzie idziemy?
Elsa przypomniała sobie, gdzie zamierzała pójść, zanim Rosalia uciekła. Zrobiła obrót i wskazała błękitny punkt.
- O tam.
Jack w ułamku sekundy złapał ją na ręce i skoczył w stronę pałacyku. To nie był zwykły skok. Mróz słynął ze swoich niesamowicie długich skoków. Wylądowali tuż przed drzwiami lodowej fortecy.
- Jak to zrobiłeś? Panujesz nad wiatrem? - Elsa nadal była wtulona w chłopaka. Nie bała się jak z nim "leciała", ale tworzyła pozory przerażonej, by móc się do niego przytulać.
- Głupie bajki, nie panuję nad wiatrem. Rozmawiam z nim, a wiatr często mi pomaga. - Jack spojrzał na Elsę, która nadal była na jego ramionach, a potem podniósł głowę. - No, no. Ładny pałacyk. Sama go zrobiłaś?
- Samo jakoś tak mi wyszło. - Elsa zarumieniła się. Lubiła kiedy Jack prawił jej komplementy. - Zapraszam!
Oboje wybuchnęli śmiechem. Chłopak wniósł na rękach dziewczynę do środka nucąc pod nosem jakiś utwór. Elsa nijak nie mogła wychwycić poszczególnych słów. Jack nagle stanął jak wryty, a kiedy dziewczyna zobaczyła co się stało, zaśmiała się głośno.
~~~~~~~
Dedykuje ten rozdział dla mojej kochanej komentatorki Elizabeth, którą ciągle zapominam powiadomić o notkach. Miłych wakacji wszystkim życzę! :D 
~ Niedobra kobieta.